Przejdź do głównej zawartości

OSZCZĘDZANIE WODY‒ czy ma sens


OSZCZĘDZANIE WODY‒ czy ma sens
tadeusz.szopaa@gmail.com

Polskę zalicza się do krajów o najskromniejszych zasobach wodnych w Europie, porównuje się ją wręcz do Egiptu. Często nasz kraj nawiedzają susze i zwłaszcza wtedy niektórzy politycy, dziennikarze i inni nawołują do oszczędzania wody. Zachodzi pytanie ‒ czy rzeczywiście oszczędzanie wody ma sens.
1.    Wodę zawdzięczamy opadom, w postaci deszczu lub śniegu, „spada więc nam z nieba”. Według różnych źródeł, zwłaszcza wg danych GUS za ostatnie 10 lat, średni opad dobowy w Polsce (uśredniony w skali roku i całego terytorium kraju) to około 0,002m3 na 1 m2 powierzchni, co oznacza, że na powierzchnię całego kraju dostarczane jest w przybliżeniu 600 mln m3 (0,6 km3) w ciągu 1 doby. Z tych danych wynika również, że w ostatnich latach mieszkaniec Polski w swoim gospodarstwie domowym zużywa 90 litrów wody/dobę = 0,09 m3/dobę. Zatem we wszystkich gospodarstwach domowych w Polsce jest zużywane 0,09∙38,4 ≈ 3,5 mln m3 w ciągu 1 doby, czyli zaledwie (3,5/600) = 0,58% tej wody, którą dostarcza nam natura. Na cele produkcyjne zużywa się w ciągu doby średnio 19,7 mln m3, czyli (19,7/600) = 3,3% wody z opadów. Duża część wody z opadów jest wykorzystywana przez przyrodę, a reszta, spływając do Bałtyku i parując, jest tracona. Według danych GUS do morza spływa średnio 165 mln m3 wody w ciągu doby, co stanowi aż (165/600) = 27,5% wody z opadów.

A jak przedstawia się bilans wody w odniesieniu nie do wszystkich mieszkańców kraju, lecz określonego skupiska ludzi. Takimi skupiskami są na przykład miasta. Ich mieszkańcy korzystają z wód powierzchniowych lub podziemnych. Przykładem może być Warszawa, której mieszkańcy korzystają z wody dostarczanej z Wisły. Zużycie wody pobieranej z Wisły przez Warszawę do celów komunalnych ( w tym w gospodarstwach domowych) i do celów przemysłowych wynosi zaledwie 0,7% objętości przepływającej wody przy tak zwanej wodzie średniej (w skali roku). 









Nawet przy wodzie bardzo niskiej Warszawa pobiera z Wisły zaledwie 3,7% objętości przepływającej wody (tabela), a 96,3% wody w Wiśle płynie dalej. Gdyby więc przyjąć założenie (zresztą sprzeczne z logiką), że woda pobierana przez Warszawę nie wraca do środowiska, to oszczędzanie wody przez Warszawę przy wodzie bardzo niskiej mogłoby spowodować wzrost ilości niezużytej wody płynącej Wisłą z 96,3% do, jak można przypuszczać, najwyżej 97%, czyli znikomy. Ale przecież woda zużywana przez miasto wraca prawie w całości do rzeki ‒ po oczyszczeniu ścieków.
Zatem oszczędzanie wody przez Warszawę (zwłaszcza w gospodarstwach domowych) nie ma sensu, gdyż jego wpływ na objętość przepływającej wody w Wiśle jest praktycznie śladowy. Może mieć wpływ jedynie na zużycie energii potrzebnej do przepompowywania wody przez miasto oraz do oczyszczenia jej i ścieków. Podobnie jest w zdecydowanej większości innych miastach Polski czerpiących wodę z wód powierzchniowych (np. Płocku, Katowicach, Wrocławiu), głównie ‒ rzek.
Wiele miejscowości i miast wykorzystuje wody podziemne, znajdujące się na różnych głębokościach. Większymi miastami stosującymi ten system poboru wody są na przykład: Łódź, Poznań, Lublin. Wydajność podziemnych źródeł wody na terenie Polski, szacowana przez Państwowy Instytut Geologiczny, wynosi około 48 mln m3/dobę i jest stabilna, niezależna od warunków na powierzchni. Nawet przy założeniu, że wszystkie gospodarstwa domowe w Polsce korzystają ze źródeł wód podziemnych, ich wydajność wielokrotnie przekraczałaby potrzeby tych gospodarstw (wynoszące, jak zauważono powyżej, 3,5 mln m3/dobę).
Te szacunki wskazują, że oszczędzanie wody w gospodarstwach domowych w Polsce nie ma większego sensu (nawet, gdyby ludzie zaczęli dwukrotnie rzadziej się myć), gdyż możliwości źródeł wody znacznie przekraczają potrzeby ludzi. Dotyczy to także okresów suszy. Oszczędzanie wody może mieć sens tylko ze względu na oszczędności energii, o czym wspomniano powyżej.
2.    Warto również zwrócić uwagę na inny aspekt oszczędzania wody w gospodarstwach domowych. Okaże się, że zmniejszanie zużycia wody jest jej marnotrawstwem.
Woda, którą zużywamy, nie ginie, nie ulatuje w przestrzeń kosmiczną. Ona przecież wraca do środowiska ‒ w tej lub innej formie. Zatem nie marnuje się. Z powodu ubogich zasobów wodnych w Polsce chcielibyśmy, by jak najwięcej jej wracało jednak do naszego środowiska naturalnego, a nie do mórz i oceanów oraz atmosfery niechętnie oddającej wodę naszemu krajowi. Chodzi więc o to, by jak najwięcej wody, którą obdarowuje nas natura w postaci opadów, zatrzymać lub przetrzymać na terenie naszego kraju. Z tego, co potokami, rzeczkami i dużymi rzekami spłynie do Bałtyku lub ulotni się do atmosfery w postaci pary wodnej, pożytek jest znikomy. Im ten dar nieba jest dłużej przetrzymywany, tym lepiej może być wykorzystany. Temu celowi służyć ma z założenia tak zwana retencja.
Z tą retencją w Polsce nie jest najlepiej, a raczej marnie, i dlatego woda, zwłaszcza deszczowa, szybko ucieka do Bałtyku i jest tracona (jak podano w punkcie 1, objętość  traconej w ten sposób wody wynosi 165 mln m3/dobę, czyli 470 razy więcej niż zużywa się w gospodarstwach domowych). Co prawda, po drodze jest wykorzystywana przez zakłady przemysłowe i elektrownie do produkcji oraz przez miasta do celów komunalnych, ale to wykorzystanie jest niewielkie. Im wolniejszy jest spływ wody w rzekach, tym jest to korzystniejsze ze względu na zasoby wody na terenie kraju. Techniczne sposoby celowo stosowane do spowalniania ucieczki wody rzekami są różne. Zauważmy, że podobną rolę spełniają także duże skupiska ludzi, szczególnie duże miasta, czerpiące wodę powierzchniową, zwłaszcza z rzek. Woda pobierana z takich jej źródeł i puszczana w obieg wraca do rzek w postaci ścieków (po oczyszczeniu), ale z opóźnieniem wynikającym z czasu trwania tego obiegu od chwili pobrania do chwili zwrotnego zrzutu. Im większe miasto, tym czas przetrzymania wody w nim jest dłuższy. Jest to więc rodzaj retencjonowania wody. Zatem, także z tego punktu widzenia oszczędzanie wody przez mieszkańców miast czerpiących ją z wód powierzchniowych (np. Warszawy), można traktować jako niemające sensu, a wręcz niekorzystne ze względu na zasoby wody na terytorium Polski.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że ten sposób retencjonowania ma niewielkie znaczenie z powodu znikomego zużycia wody nawet przez tak duże skupiska ludzi, jak Warszawa (o czym jest mowa w punkcie 1).
3.    Prawie wszystkie miejscowości, zwłaszcza miasta, niezależnie od tego, czy pobierają wodę z wód powierzchniowych czy podziemnych, oczyszczone ścieki odprowadzają do rzek. Wydaje się to marnotrawstwem wody, gdyż spływa ona potem bezużytecznie do Bałtyku. W jeszcze większym stopniu jest to trwonieniem energii i pieniędzy, włożonych zwłaszcza w oczyszczenie wody, a potem ‒ ścieków. Autor, nieznający się na hydrologii, nie znajduje powodów, dla których woda ze ścieków nie jest w Polsce wykorzystywana, np. do podziemnego lub powierzchniowego nawadniania terenów, zwłaszcza dotkniętych długotrwałą suszą hydrologiczną. Taki racjonalny sposób korzystania z odzyskiwanej wody jest przecież stosowany już na świecie. Nie jest to szczególnie trudne pod względem technicznym.
Przykładem marnotrawstwa wody odzyskiwanej ze ścieków jest Warszawa. Jeśli w ciągu doby odprowadza się do Wisły 0,30 mln m3 = 300 tys. m3 takiej wody, to oznacza, że w ciągu doby można byłoby napełnić nią zbiornik wodny o głębokości 15 m i powierzchni około 2 ha, czyli o wymiarach na przykład 140×140 m. Warszawska oczyszczalnia ścieków mogłaby zapewnić dostarczanie wody do wielu podobnych sztucznie utworzonych zbiorników retencyjnych. Mogłoby to wzbogacić przyrodę na Mazowszu, a przede wszystkim zatrzymać cenną wodę, która przesiąkając, zwiększałaby wilgotność gleby.
Taka sytuacja i możliwości oszczędzania wody występują w wielu polskich miastach. Wydaje się, że tylko ten sposób oszczędzania wody ma sens. Z powodów przedstawionych w punktach 1 i 2 nie ma natomiast sensu oszczędzanie wody w gospodarstwach domowych (np. podczas mycia zębów, do czego nawołują dziennikarze). Ma ono sens jedynie ze względów finansowych.


21.05.2020 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mądrość a wykształcenie

  Mądrość a wykształcenie Tadeusz Szopa 20.01.2021     Od dawna analizowane są i opisywane relacje między takimi pojęciami, jak mądrość, wykształcenie, wiedza i intelekt człowieka. Powstało na ten temat wiele traktatów i artykułów oraz opinii, nie zawsze zgodnych ze sobą. Jako niemający wiedzy w zakresie filozofii, raczej ‒ laik w tym obszarze, chcę zająć się w tym artykule zbadaniem związku między mądrością człowieka i poziomem jego wykształcenia. Oczywiście, z powodu merytorycznego nieprzygotowania autora artykuł nie może mieć charakteru naukowego, a jego treść wynika jedynie z jednostkowych obserwacji autora dotyczących zachowań i działań ludzi o różnym wykształceniu, obserwacji popartych wybranymi informacjami z historii.  W znanych mi opiniach ludzi mądrzejszych ode mnie nie znalazłem twierdzenia, że im wyższy poziom wykształcenia człowieka, tym jest on mądrzejszy. Jednak uważa się na ogół, iż wykształcenie sprzyja mądrości, tzn. im wyższe wykształcenie człowieka, tym więk

Bieganie rekreacyjne - czy rzeczywiście zdrowe

Bieganie rekreacyjne - czy rzeczywiście zdrowe (wersja uaktualniona , lipiec 2018) tadeusz.szopaa@gmail.com Coraz więcej osób w Polsce uprawia rekreacyjnie biegi długotrwałe (długodystansowe) − maratony, półmaratony i inne podobne. Biegający, indywidualnie i zbiorowo, twierdzą, że uprawianie biegania jest przyjemne i wierzą również, że jest ono zdrowe. Czy rzeczywiście jest ono zdrowe, czy rozpowszechniająca się (lub rozpowszechniana), szczególnie w ostatnich latach, moda na bieganie jest zjawiskiem pozytywnym? Zawodowi lekkoatleci uprawiający biegi długodystansowe poświęcają część swojego zdrowia i życia często w celach zarobkowych. Nie są okazami zdrowia, co objawia się szczególnie wyraźnie w późniejszym wieku. Biegający amatorzy mają inne źródła zarobkowania na życie, a mimo to nie stronią od takiego wyczynu. Może zatem powinni sobie uświadomić, że jest druga strona medalu, że z bieganiem, zwłaszcza długotrwałym (długodystansowym), związane są nie tylko pożytki (dla wie

Wykresy przebiegu epidemii (stan 8 maja 2024 roku)

Wykresy przebiegu epidemii (stan 8 maja 2024  roku)   tadeusz.szopaa@gmail.com 08.05.2024   Na rysunkach zamieszczonych poniżej przedstawiam w postaci wykresów aktualną informację o rozwoju epidemii w Polsce i w kilku innych państwach (aktualizacja jest dokonywana w przybliżeniu co około 3-4 tygodnie). Rysunki 1-3 uwidaczniają tendencję zmian intensywności zakażeń w Polsce. Na rysunku 1 miarą tej intensywności jest uśredniona w skali tygodnia liczba  z  zarejestrowanych zakażeń w danym dniu, odnoszona do liczby wykonanych testów w tym samym dniu  (względna liczba zakażeń),  a na rysunkach 2 i 3 taką miarą jest bezwzględna liczba rejestrowanych zakażeń  Z  w ciągu tygodnia. Wydaje się, że najlepszą (choć nie doskonałą) miarą intensywności zakażeń jest wielkość z przedstawiana na rysunku 1, zwłaszcza od pewnego czasu, gdy liczba oficjalnie rejestrowanych zakażeń jest niewielka. Jak wynika z rysunku 1, o d połowy grudnia 2023 roku widoczny jest ciągły spadek stopnia zakaźnoś